poniedziałek, 4 maja 2015

Posłuszeństwo

-Nie startuje? Zwolnić go!
-Prezesie chyba Pan nie przemyślał tego. My musimy miec go po swojej stronie.
-Nie potrzebuje osoby, która nie potrafi się poświęcić. Ma przestać pracować.

Co miesiąc odbywały się posiedzenia Zarządu, na których jego członkowie dyskutowali o zrealizowanych planach i przedstawiali nowe pomysły do zrobienia. Tym razem atmosfera była niespokojna, a wręcz nerwowa. Zbliżały się wybory samorządowe i stowarzyszenie musiało zdecydować czy bierze w nich udział. Zarząd na prywatnych spotkaniach podjął już wcześniej decyzdję, potrzebowął teraz tylko formalnej zgody. Na zebranie przyszło około dwudziestu członków, to trochę więcej niż połowa. Większość z nich działa w osiedlowych radach-społecznicy z krwi i kości. Marcin był szefem punktu pomocowego dla mieszkańców. Znał ich problemy, trudności chyba lepiej niż pracownicy miejskiego ośrodka. To dlatego dla każdej opcji politycznej jest pożądanym towarem. Ludzie go znają i lubią. On natomiast trzymał się z dala od polityki chyba, że sytuacja wymagała interwencji u jakiegoś działacza.
Prezesem był piędziesięcioletni wyjadacz stanowisk. W samorządzie piastował wszystkie funkcje, z wyjątkiem Marszałka Województwa. Brakło mu jednego głosu, za co zemścił się w ciągu swojej kadencji skutecznie wysyłając  na polityczną emeryturę o dwadzieścia lat młodszego kolegę z pracy, który rzekomo nie zdążył dotrzeć na głosowanie.
Wszyscy siedzieli już na miejscach. Brakowało tylko Gajowego, czyli prezesa. Przezwisko zawdzięcza nazwisku
-Panie i Panowie powitajmy Pana Prezesa Ryszarda Gajewskiego!-zabrzmiał głos przy mikrofonie. Gajowy wbiegł spóżniony do sali. Było widać, że załatwiał ważną sprawę, bo jego mina na twarzy odstraszyłaby komary w nocy latające nad twoim łóżkiem.
-Proszę już bez oklasków. Jesteśmy juz trochę spóźnieni. Do zaplanowanego programu posiedzenia chce dodać punkt o sytuacji w Punkcie Pomocy Mieszkańcom.
Marcin zbladł, bo nie wiedział o co chodzi. Zebrani szybko przegłosowali zmiany.
-Dotarły do mnie sygnały, że w PeMie dzieje się źle, a nawet bardzo źle. W trosce o naszą renomę musiałem podjąć pewne kroki. Zwracam się dlatego do Was z propozycją odwołania naszego kolegi Marcina z funkcji szefa Punktu.- Nastała cisza. Członkowie stowarzyszenia cenili sobie jego pracowitość i zaangażowanie. -Jakie nieprawidłowości? Do tej pory było wszystko w porządku. Panie Prezesie o co chodzi?!-zapytali
-Razem ze skarbnikiem wykryliśmy nieprawidłowości finansowe.-wtedy Marcin wstał.
-Prezes raczy żartować. Radzę uważać, bo za publiczne pomówienia można trafić za kratki.
-Panie Marcinie, chciałbym żeby to nie była prawda, ale proszę wytłumaczyć zniknięcie pięciu tysięcy złotych z konta? Nie zostały nigdzie zaksięgowane, a operacja odbyła sie ponad miesiąc temu?
-Nie podejmowałem pieniędzy z konta, z resztą nie tylko ja mam do niego dostęp. Pan tworzy insynuacje niepoparte żadnymi dowodami.
Po długiej i emocjonującej dyskusji, a raczej awanturze Zarząd postanowił przełożyć sprawę na inne posiedzenie. Prezes chciał zwolnić nieposłusznego baranka w gronie najbliższych współpracowników. I tego właśnie dokonał. Zwołał posiedzenie Zarządu w trybie nadzwyczajnym i wyrzucił Nicisa nie tylko z Punktu Pomocy Mieszkańców, ale również ze Stowarzyszenia. Wieczorem zadzwonił do Marcina i powiedział:
-Moi ludzie muszą być mi bezwzględnie posłuszni.- i na tym zakończył rozmowę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz