wtorek, 28 kwietnia 2015

Wybór

-To jest już koniec. Nie możemy dalej zwlekać. Musisz podjąć decyzję teraz, natychmiast.

-Nie chcę. Nie mam ani sił ani ochoty na grę. Musze realizować własne plany.
-Nie pieprz głupot!-wrzasnął, rzucając wypalonego papierosa na chodnik. -Jesteś dla nas bardzo cenny. Nie mogę pozwolic żebyć zrezygnował. Wiesz, że wiążemy z Tobą duże nadzieje?
-Ze mną? Nie lubię jak sie ze mnie żartuje. Macie mnie za młodzika, który będzie Wam posłuszny kiedy trzeba,. Jestem za młody, by niemóc patrzec w lustro. Znajdziecie na pewno kogoś na moje miejsce.-odwrócil się i poszedł na przystanek autobusowy. Mieszały się w nim skrajne uczucia. Jako idealista wiedział, że zrobił dobrze, ale jednocześnie nie był w pełni o tym przekonany. Na twarzy rysował się smutek ze złością. Nawet muzyka w uszach nie pomagała. Ciało miał spięte.
Starszy kolega wrócił do środka. Usiadl przy stole. Przyszła pozostała trójka.
-I co?
-Nic. Spodziewałem się tego.
-To znaczy?
-Odmówił.
-Młodzi... Myślą, że świat jest piękny i kolorowy.
-Co teraz zrobimy? On ma duży potencjał.
-Ale nie taki, by samemu walczyć. Nie ma szans.
-Andrzej, nie byłbym tego taki pewien. Konkurencja nie śpi. Gdy się zorientują, pożrą go, a my będziemy w czarnej dupie.
-A kto by go chciał?-zapytał Sławek
-Każdy. Ni to konserwatysta, ni liberał. Pasuje do większości opcji. Poza tym w tych wyborach liczy się co innego.
-Wojtek musisz z nim raz jeszcze porozmawiać i odpowiednio przemówić do rozumu. On po Tobie będzie drugą osobą na listach. Nie możemy tego spierdolić.
Rozmowy między dżentelmenami w czarnych garniturach i drogich zegarkach trwały jeszcze dobre dwie godziny. W tym czasie Marcin przyjechał już do domu. Wziął prysznic i usiadł do komputera. Nie mógł się skupić. Myśli zaprzatały mu głowę. Nie chciał kandydować, ale czuł teraz na sobie piętno. Miał wrażenie jakby oszukał przeznaczenie, lecz tylko na chwilę.
Następnego dnia pojechał do biura. Odczytał pocztę, odpisał na maile, zrobił kawę i usiadł na parepecie przy oknie.
-Na co tak patrzysz?
-Na miasto.-powiedział, a po chwili dodał- wczoraj podjąłem pewną decyzję, tereaz ona nie pozwala mi żyć.
-Rozumiem, że to trudna decyzja?
-Niby tak. Nie ważne, co mamy dziś w grafiku?
-Dwie panie z przemocą w domu, a potem spotkanie w szkole w ramach konkursu.
-To te z naszej Pragi? Ciekawe co znów się tam stało. Powoli trace juz cierpliwośc do tej sprawy. Ile można bezowocnie pomagać? Ciebie też to tak załamuje?
-Trochę...
-No dobrze, a ten konkurs, to w gimnazjum? Zdążę?
-No pewnie. Arek będzie po południu. Komisje go zatrzymały.
-To do pracy rodacy!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz